×
Artur Nyk Blog
  • Fotografie
  • O mnie
  • Jak zostać fotografem
  • Jak to zrobiłem
  • do kawy
  • Fotografie
  • O mnie
  • Jak zostać fotografem
  • Jak to zrobiłem
  • do kawy

30 września 2013

| przez Artur Nyk

Sztuka podejmowania decyzji czyli o pomyłkę na sesji nietrudno

Wytwórnia filmowa 20th Century Fox. Tysiące najlepszych specjalistów, góra pieniędzy i doświadczenie dziesiątek lat produkcji. Trwa produkcja nowej części Gwiezdnych Wojen – Mroczne Widmo. Dekoracje zbudowane i na plan wchodzi Liam Neeson. I wszystko bierze w łeb bo facet jest o głowę wyższy niż zakładano. Dekoracje są po prostu za niskie. Ktoś dostaje po głowie, ale wytwórnia wyciąga z kieszeni kolejny milion dolarów i przebudowuje dekoracje.
Jeżeli takie sytuacje zdarzają się przy tak ogromnych i świetnie zorganizowanych produkcjach, to co dopiero może przydarzyć się na sesji zdjęciowej, której budżet wynosi tyle, co wydatki plastykowe łyżeczki do kawy, przy kręceniu Gwiezdnych Wojen?

Wiele razy zdarzyła mi się sytuacja, gdy pomimo, że byłem przygotowany do sesji, a wszystkie ujęcia dobrze przemyślałem, trzeba podjąć szybką decyzję bo coś nie jest tak jak miało być. Nie ważne czy to modelka jest za niska, sukienka nie pasuje, słońce nie świeci jak powinno czy na budynku pojawiła się reklama, której wczoraj jeszcze nie było. Wszyscy patrzą na fotografa i zadają pytanie : to co robimy?

To jedna z bardziej stresujących sytuacji na sesji. Zamiast skupić się i spokojnie pomyśleć muszę podejmować szybkie decyzje. Presja czasu i całej ekipy robi swoje. Wydaje się, że podjęcie szybkiej decyzji jest konieczne i niezbędne. Trzeba przecież zdążyć ze zrobieniem wszystkich zdjęć.
Generalnie tak jest. Ale to nie zawsze jest najlepsze wyjście.

Jeżeli zdjęcia wyjdą dobrze chwalony będzie fotograf, modelka, stylistka, wizażystka, fryzjer, retuszer i nawet zimna pizza na sesji. Ale jeśli efekt będzie średni, to nikt nie powie : fotograf zrobił świetną fotę tylko, modelka źle stanęła, sukienka źle się ułożyła, a makijaż źle wygląda w tym świetle. Powiedzą po prostu, że fotograf źle to sfotografował.

Jeżeli więc nie jesteście czegoś pewni : kadru, światła, stylizacji, makijażu, to nie pozwólcie sobie na działanie pod presją czasu. Macie wtedy małą szansę, że nie do końca przemyślane rozwiązanie się sprawdzi. Sam wiele razy podejmowałem na sesjach decyzję, których nie byłem do końca pewny i w 99% kończyło się to nie tak jak sobie wyobrażałem. Niedawno po kolejnej takiej sytuacji, przemyślałem to sobie czego efektem jest ten post.

Na drugi raz będę już wiedział, że lepiej jest zrobić jedno bardzo dobre zdjęcie, niż pięć zaplanowanych ale przeciętnych 🙂

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
foto mądrości, porady, sesja
1 Komentarz

22 września 2013

| przez Artur Nyk

Szybka sesja czyli Mazda 6

Czwartek po południu dostaję telefon : To może jutro? Z prognozą pogody jestem na bieżąco, wiem, że ma być w piątek słońce, więc nie zastanawiam się i mówię ok. Na nową Mazdę 6 czaję się już od paru tygodni, ale jakoś do tej pory nie mogliśmy się zgrać czasowo. Dostępność samochodu, modelek i stylistki i wizażystki, mnie i pogody zawsze była inna. Ale teraz bardzo chciałem już zrobić to zdjęcie. Szybkie telefony do ekipy pozbawiły mnie złudzeń. Tym razem mam szansę zrobić sam samochód. Na dodatek samochód będzie do odbioru nie w Katowicach, a w Tarnowskich Górach. Czyli sesja staje na głowie, a ja mam bardzo mało czasu, by wszystko wymyślić od początku.

Tarnowskie Góry znam bardzo pobieżnie , ale jeden telefon do przyjaciela i Google szybko pokazują mi kilka możliwości. Pierwszy na liście jest pałac w Nakle Śląskim. Na zdjęciach wygląda ciekawie, jadę więc tam parę godzin przed sesją, by zobaczyć, czy nadaje się do zdjęć oraz czy w ogóle mnie tam wpuszczą i pozwolą zrobić zdjęcia.
Pałac otoczony starymi dębami prezentuje się okazale, choć elewacja koniecznie potrzebuje remontu. Znajduję szybko dwa możliwe plany, w myślach dokonuję koniecznej obróbki w PS i widzę, że będzie dobrze. Teraz jeszcze tylko potrzebuję zgody właściciela i dostaję ją, nim jeszcze skończę tłumaczyć o co mi chodzi. Dowiaduję się, że od stycznia pałac jest siedzibą Centrum Kultury Śląskiej, a na dodatek spotykam tam znajomego fotografa, Krzysztofa Millera ( z Katowic ), który potwierdza przed dyrektorem, że rzeczywiście umiem robić zdjęcia 🙂

Pozostaje mi tylko odebrać samochód, który dzięki szerokim znajomościom Mai, dostaję z salonu Mazdy Pro Moto. Niestety w ostatniej chwili okazuje się, że biały sedan pojechał na dłuższą jazdę próbną i zostaje mi tylko szare kombi. Szkoda, bo biały samochód idealnie wpasowałby się w tło pałacu. Szary metalic jest trudny do fotografowania, musi dostać dużo światła, by wyglądał atrakcyjnie, tu widzę, że z każdą chwilą robi się coraz bardziej pochmurnie…
Co mi tam, traktuję to jako kolejne wyzwanie 🙂 Zresztą w bagażniku czeka Ranger, więc światła nie zabraknie w razie czego.

Widzicie aparat? Naokoło był hektar wolnego miejsca, a mnie wyszło, że najlepsze miejsce na aparat jest w krzakach 🙂

Przepakowuję graty do Mazdy. Rany, jaki to jest piękny samochód, dla mnie jedno z najpiękniejszych kombi na rynku! Ale bagażnik jednak mniejszy niż w moim Mondeo. Wnętrze też mam wrażenie, że mniejsze. Trochę to efekt przyciemnianych szyb, ale też okna są wyraźnie mniejsze. Jest tu bardziej jak w sportowym coupe niż w kombi. Gdy wracam potem do Mondeo, czuję się jak w akwarium 🙂
Bezkluczykowy zapłon i system start-stop działają rewelacyjnie. Za to do silnika benzynowego trzeba się przyzwyczaić. 165 KM to całkiem sporo, ale jeździ zupełnie inaczej, niż mój dużo słabszy diesel. Chętnie bym jednak poświęcił konieczność częstszego machania dźwignią skrzyni biegów za ciszę, jaka panuje w tym samochodzie. Przyzwyczajenia tylko wymaga barokowo bogate w chromy, zdobienia, lampki i wyświetlacze wnętrze. Mimo to nie muszę się zastanawiać, gdzie co jest i szybko dojeżdżam pod pałac.

Razem z niezawodnym Pawłem Pszczołą szukamy dobrego kadru, bo ciemno szare kombi wygląda pod pałacem inaczej, niż w moich myślach biały sedan. Mam jeszcze jedno spore zmartwienie. Samochód jest oklejony znacznie bardziej, niż oczekiwałem. Staram się to uwzględnić, szukając kadru, ale to i tak wyzwanie dla Gosi. Ale co? Gosia nie da rady? 🙂 Już widzę jej minę, jak zobaczy, co ją czeka…

W międzyczasie pogoda padła kompletnie i szary lakier wyglądał wyjątkowo szaro. Prawie musiałem się z Pawłem założyć, że to jednak lakier metalik. Wystarczył jednak jeden błysk, bym przekonał się, że to kolor, który w dobrym świetle wygląda znakomicie. Po tradycyjnym spacerze z lampą naokoło samochodu i kilku błyskach byłem już spokojny o efekt końcowy.
W ten sposób Mazda stanęła w kolejce do obróbki 🙂

PS. Te zdjęcia to był debiut mojego nowego obiektywu 24-70/4 L IS. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne, ale to już temat na osobny wpis.

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
backstage, Canon, Jak to zrobiłem, samochody, sesja, sprzęt
5 komentarzy

17 września 2013

| przez Artur Nyk

Mini backstage

Na zdjęcia trzeba jeszcze trochę poczekać z przyczyn obiektywnych, choć na szczęście nie jest to spowodowane problemami z obiektywem. Za to dzisiaj dostałem gotowy materiał od Bartka Sasuły, który pomagał mi przy sesji.
Zobaczcie co się działo.
Maja maluje

 

Dalej maluje

Kontynuuj →

backstage, Jak to zrobiłem, samochody, sesja
2 komentarze

16 września 2013

| przez Artur Nyk

Reorganizacja

Doszedłem do momentu, gdy zapominam o rzeczach, które muszę zrobić, natychmiast po przypomnieniu sobie o nich. Po prostu nim zacznę je robić, zdąży pojawić sie kolejna Sprawa Niecierpiąca Zwłoki. Pewnie część z Was zna ten stan, gdy rozmawiając przez telefon, słyszycie, że dobijają się do Was dwie kolejne osoby, a gdy tylko na chwilę telefon milknie, dostajecie maila z następną ekstra ważną sprawą do załatwienia na wczoraj. Zdążycie ledwo przeczytać maila i już dzwoni kolejny telefon. W takich momentach mam ochotę przenieść się do drewnianej chaty w Bieszczadach, bez dostępu nie tylko internetu, ale i prądu.

Uzmysłowiłem sobie, że jeśli czegoś z tym nie zrobię, to będę musiał nauczyć się spać po 10 minut na dobę. Stąd plan reorganizacji. Na razie mój plan jest jednak tak skrystalizowany jak program dowolnej partii politycznej. Czyli muszę zrobić coś by było dobrze, wszyscy byli szczęśliwi, a mnie żyło się dostatnie. Nie wiem tylko za bardzo co, poza tym, że potrzebny mi dobry plan, muszę efektywnie zarządzać swoim czasem i podejmować mądre decyzje. Czyli wiem tyle co politycy.

A na poważnie, to szukam sposobu jak radzić sobie z taką wielozadaniowością. Pamiętam ze dawnych szkolnych lat, że w przypadku komputerów to się jeszcze sprawdza. Procesor zajmuje się na chwile jedną sprawą, potem ją porzuca by zająć się kolejną i tak w kółko, aż wróci do tej pierwszej, ale też tylko na chwilę. Ludzie, tak jednak nie potrafią działać, a ja już na pewno.

Na początek zrobiłem dwie rzeczy. Zrobiłem sobie na kartce listę konkretnych spraw do załatwienia. Wziąłem od razu dużą kartkę 🙂 Gdy coś zrobię to z przyjemnością wykreślam tą pozycję. Mam dzięki temu poczucie, że posuwam wszystko do przodu. Szkoda tylko, że szybciej rośnie lista nowych pozycji  niż tych wykreślonych 🙂
Druga rzecz, to przydzielenie każdemu dniu w tygodniu konkretnych zadań. W poniedziałek administracja i papierologia, wtorek to obróbka zdjęć, porządki w bibliotekach, banki zdjęć. Środa – marketing ( może wreszcie się wezmę za to ), czwartek – kreacja ( najprzyjemniejsza sprawa ), piątek – szukanie plenerów i modeli.
Oczywiście wiem, że nie ma szans trzymać się co do joty tego planu, ale obiecałem sobie, że jeżeli nie mam zdjęć, ani świat się właśnie nie wali, to trzymam się tego rozkładu zajęć. Ma od dla mnie bowiem wielką zaletę. Zamiast przejmować się, którą z ważnych i pilnych rzeczy w danym dniu się zająć, będę spokojnie robił to co mam zaplanowane w tym momencie.

Chętnie też posłucham jak Wy radzicie sobie z takimi problemami, może macie jeszcze lepszy pomysł jak nie zwariować od nadmiaru tematów?
Mnie marzy się coraz częściej wyłączenie mojego ajfona 🙂

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
do kawy, porady
7 komentarzy

12 września 2013

| przez Artur Nyk

Mini w MINI

Już dawno nie produkowałem z taką prędkością jednej sesji za drugą. Jeszcze nie wybiorę zdjęć z jednej, a już robię kolejną. Gosia została zasypana zdjęciami i ma już mnie dosyć gdy pytam się kolejny raz, kiedy będzie coś gotowego.

We wtorek, kiedy nastąpiło cudowne ocieplenie po beznadziejnym, deszczowym poniedziałku, zrobiłem sesję w Gliwicach z Mini Cooperem S. Tatiana ściągnęła na sesję Agnieszkę i kilka niezłych sukienek. Ja ściągnąłem Maję z wielkim kuferkiem wypełnionym szminkami i pudrem. Na końcu ściągnął Bartek z wielką chęcią pomagania przy sesji i zabraliśmy się do pracy.

Gliwice to miasto, gdzie dobry plener jest na każdym rogu, dzięki temu pierwsze trzy kadry zrobiliśmy zaraz przy pracowni Tatiany.
Trochę się balem jak będą reagować okoliczni mieszkańcy na ciągle błyski lampy  o całkiem sporej w końcu mocy. Wbrew moim obawom wszyscy odnosili się do nas z dużą sympatią. No, może poza panem, któremu wydawało się, że fotografujemy jego samochód i zaczął krzyczeć z okna, że wzywa policję 🙂

Gdy robiłem ostatnie klatki, zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Czasem trzeba mieć szczęście 🙂

PS. Fajne to MINI.. pojeździłbym czymś takim po krętych drogach 🙂

Szpiki i bruk, ciężka sprawa

Świece MINI na maxa

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
backstage, plenery, samochody, sesja
2 komentarze

5 września 2013

| przez Artur Nyk

Kupuję nowy obiektyw

Dla fotografa kupno nowego obiektywu to jak dla kobiety kupienie jednorazowo dziesięciu par butów. I  to z torebkami do kompletu. Ja od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem zamiany mojego  Canona 24-105/4 L IS na coś lepszego. Pytanie tylko na co? 24-105 to prawdziwy wół roboczy, uniwersalne szkło, którym da się zrobić prawie wszystko. A mimo to, choć to bardzo dobry sprzęt, jakoś od początku mi nie podchodził. Próbowałem już dawno temu fotografować topowym wtedy 24-70/2,8 L, ale też specjalnie się nim nie zachwyciłem. Doczekałem się w końcu jego nowej wersji czyli 24-70/2,8 L II, jednak cena mnie trochę zmroziła. Nie mam nic przeciwko wydawania pieniędzy na narzędzie do zarabiania, jednak stosunek jakości do tego co obiektyw mi oferuje i jak to może wpłynąć na wzrost moich zarobków ( czyli rzecz bardzo subiektywna ), nie był korzystny. Nie potrzebuję po prostu jasnego zoomu, ale obiektywu o bardzo dobrej ostrości, nawet jeśli będzie to kosztem jasności. No i stabilizacja też by się przydała. Jak już kiedyś pisałem, nie lubię pracować tylko po to by kupić następne narzędzie do pracy 🙂

Kolejny obiektyw, który się wypuścił Canon to 24-70/4 L IS, czyli ciemniejsza wersja, za to ze stabilizacją i w znacznie lepszej cenie. Od razu spodobał mi się ten obiektyw. Chciałem od razu go kupować, ale nie był jeszcze w sprzedaży. Czekałem, czekałem, aż …zapomniałem 🙂 Naprawdę godne podziwu 🙂

Potem gdy znowu zabrałem się za myślenie o wymianie szkła, zastanawiałem się jeszcze czy raczej nie kupić jakiejś stałki, ale ogniskowa, która najbardziej mnie interesowała czyli 35 mm, też nie miała dobrego kandydata na mój nowy obiektyw. Canon do dzisiaj nie wypuścił 35/1,4 L II.

Ciągle się więc wahałem co zrobić, a mój wół roboczy w tym czasie trzaskał kolejne foty i nikt z klientów nie narzekał na jakość.

A dzisiaj trafiłem na stronę, która bardzo szybko pomogła mi podjąć decyzję. Nie wiem już komu muszę podziękować za link, który znalazłem na stronie Samopomoc fotograficzna na FB.
Zobaczcie koniecznie stronę The Digital Picture. Jestem zachwycony w jak prosty sposób można zrobić porównanie dwóch obiektywów. To jest dokładnie to czego mi zawsze brakowało. Ostrość, winietowanie, dystorsja. Wszystko widzę i mogę bez problemu porównać jak będzie się zachowywał obraz na przesłonie, na której najczęściej pracuję. Rewelacja. Pisałem już ostatnio, że testy z milionem tabelek, wykresów i mądrych opisów są dla mnie tak przydatne jak sprawozdania sejmowe. Ja chcę po prostu zobaczyć na własne oczy różnicę między dwoma obiektywami w porównywalnych warunkach.

Gdy więc zobaczyłem na ile nowy 24-70/4 L IS oferuje ostrzejszy obraz od mojego szkła, to podjąłem bardzo szybką decyzję na tak. Jak możecie sami sobie sprawdzić wersja f2,8 jest oczywiście jeszcze lepsza, ale tu przyrost jakości nie jest już tak duży. Różnica w cenie natomiast jest duża. Dzisiejsze ceny to 4900 zł za „4” i 8200 zł za „2,8” i na dodatek droższy obiektyw nie ma stabilizacji. No i nie mam nad czym się zastanawiać. Dotychczas prawie nigdy nie fotografowałem na moim obiektywie na przesłonie 4, to i w jaśniejszym bym nie wykorzystał jego możliwości. Najczęściej używam f8 lub f11
Jest jeszcze jeden aspekt, o którym warto pamiętać. Obiektyw o jasności f4 może nie pozwolić na wykorzystanie pełnych możliwości autofokusa w aparacie. W mojej jedynce, z tego co pamiętam ileś tam czujników pracuje krzyżowo tylko gdy obiektyw ma jasność f2,8 lub większą. Ale dotąd mi to nie przeszkadzało, a aparat świetnie sobie radził z ustawianiem ostrości.

Dla mnie, do moich specyficznych zastosowań wolę ciemniejszy obiektyw, dla kogoś innego ważne będą zupełnie inne kwestie. Najważniejsze, że dzięki testom na  The Digital Picture, każdy w łatwy sposób może sobie sprawdzić obiektywy według swoich potrzeb. Ja przeanalizowałem wszystkie moje obiektywy, posprawdzałem który jest lepszy przy ogniskowych, które mi się dublują i teraz jestem mądrzejszy 🙂

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
Canon, foto mądrości, porady, sprzęt, test
8 komentarzy

4 września 2013

| przez Artur Nyk

Bojowy wózek sportowy

Znajomy poprosił mnie bym zrobił parę zdjęć wózka inwalidzkiego przeznaczonego specjalnie do gry w rugby. Ostatnio lubię robić wszystko co ma kółka, więc z chęcią pomogłem. Marcin Mikulski pracował nad Dragonem, bo tak nazywa się wózek, trzy lata i w tym czasie zrobił 8 prototypów. Teraz w końcu powstała wersja finalna, która czeka na zainteresowanie biznesmenów.

Marcin opowiadał mi, że wózek ma bardzo zaawansowane i jedyne na świecie rozwiązania techniczne, a na dodatek niskie koszty produkcji w stosunku do konkurencji. Jeśli ktoś chciałby zainteresować się tym tematem, kontakt i więcej informacji znajdzie na stronie Stowarzyszenia Aktywne Życie.

A propos samochodów, wyjeżdżając dzisiaj na dokumentację zdjęciową, zobaczyłem ciekawy obrazek. Otóż przed posesją mojego sąsiada, stała laweta, na którą z wielkim trudem próbowano załadować rozsypujące się Renault 16 o nieokreślonym kolorze i bardzo już rozmytym kształcie. Nie miałem pojęcie, że sąsiad ukrywa taką fajną starą renówkę, widziałem tylko starego Malucha. Ostatnio coraz bardziej interesuję się starymi samochodami na równi z tymi nowymi i szkoda mi gdy idzie na złom coś ciekawego. A ten samochód już tylko na złom mógł trafić. Pojeździłbym czymś takim 🙂

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
realizacje, sesja
komentarz

1 września 2013

| przez Artur Nyk

Walka z żywiołami

We wtorek odwiedziłem naszą stolicę by sfotografować BMW serii 6. Moja znajoma, Adriana, znalazła mi znakomity plener w Wilanowie no i sam samochód.
Pogoda nawet całkiem nieźle dopisała, w odpowiednim momencie chmury odsłoniły czyste niebo. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie dwa żywioły, które przypuściły na nas zmasowany atak.

Pierwszy z żywiołów to powietrze, a właściwie w powietrzu czyli miliony komarów atakujących nas bez względu na wszystko. Mimo, że byliśmy oblani od stóp do głów środkiem odstraszającym komary, to i tak te małe wampiry gryzły nas non stop w każdy możliwy milimetr kwadratowy skóry. Uwierzcie mi, że takiego czegoś jeszcze nie przeżyłem. Miałem wrażenie, że nawet na bagnach nie ma tylu komarów co tam 🙂

Drugi żywioł to woda. Stałem za statywem, gdy nagle i bez ostrzeżenia włączyły się spryskiwacze. Były tak ukryte w trawie, że zupełnie nie zwróciliśmy na nie uwagi. W ciągu pierwszych kilku sekund gdy ratowaliśmy komputery, zostaliśmy kompletnie zmoczeni.  Na szczęście aparat stał dosyć wysoko na statywie i to go uratowało. Przetestowałem za to szczelność moje walizki na aparat i odporność generatora Ranger na wodę. Oba testy zakończyły się pomyślnie 🙂

Udało nam się szybko opanować wodę przykrywając spryskiwacze tym co mieliśmy pod ręką czyli moją kurtką, pokrowcem na komputer, zatyczkami do lamp itd. Zdobyłem tym samym kolejną sprawność fotografa plenerowego – umiejętność sprawdzania czy na trawie gdzie fotografuję, nie ma czasem zainstalowanych spryskiwaczy. Teraz gdy o tym myślę, to idealnie utrzymana trawa i olbrzymie ilości komarów powinny dać mi do myślenia. Powinienem skojarzyć te fakty, że to w obu przypadkach efekt dużej ilości wody…

W mokrych spodniach i z niezliczonymi śladami po ukąszeniach, skończyliśmy jednak zdjęcia. Niedługo będę mógł Wam pokazać efekt końcowy. Jak tylko Gosia skończy trzy inne zlecenia, potem zajmie się Nissanem i już zaraz potem tym BMW. A ja tymczasem postaram się przygotować kolejne sesje by Gosia nigdy się nie nudziła 🙂

Jak dobrze pójdzie, to niedługo też będziecie mogli zobaczyć coś jeszcze, ale to niespodzianka 🙂

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
backstage, samochody, sesja
komentarz

© Artur Nyk

↑

Polityka plików cookies

Mam najlepsze ciasteczka, idealne do kawy. Życzę miłego oglądania moich fotografii Odwiedź stronę Polityka plików „cookies” aby dowiedzieć się więcej.

Close