Jak oświetlać samochody? Co jest najważniejsze w fotografii motoryzacyjnej?
Trudne pytanie. A może jednak nie.
Gdy zastanawiam się jak oświetlić samochód, zaczynam od początku. Mówiąc początek, mam na myśli moment gdy samochód pojawia się w głowie projektanta i przybiera następnie materialną postać. Staram się odtworzyć ten proces, odkryć zamysł designera i zobaczyć samochód w taki sposób, w jaki on sam go widział.
Wszystkie przetłoczenia, załamania linii, krągłości powstały w jakimś celu. W samochodach najtańszych forma podporządkowana jest niskim kosztom produkcji, w tych najdroższych forma ma zniewalać, ale też symbolizować sportowy duch czy też obrzydliwe bogactwo połączone z klasą. Wtedy projektant może zaszaleć z formą i nie przejmować się czy kolejne przetłoczenie podniesie koszty produkcji czy nie. No, może, aż tak dobrze to nie jest, ale tu swoboda twórcza raczej ograniczona jest kwestią uzyskania dobrej aerodynamiki i wyglądu niż decyzją księgowego.
Pozostawmy rozważania nad ograniczeniami projektowania i przejdźmy do już gotowego samochodu. Pomyślmy o nim jak o dziele sztuki. I zdecydowanie jak o rzeźbie, a nie obrazie. Na obraz bowiem patrzymy tylko z jednego punktu widzenia, a rzeźbę możemy oglądać pod wieloma kątami i w różnym świetle. W zależności od kombinacji tych dwóch czynników, zobaczymy zupełnie co innego. Nie ma tu czegoś takiego jak „neutralne światło” i neutralny punkt widzenia”. Gdy fotografujemy, a nie tylko oglądamy, dochodzi jeszcze jeden czynnik czyli ogniskowa. Ona też może zdecydować o tym jak zobaczymy naszą rzeźbę-samochód. Choć tu już możemy mówić o neutralnej ogniskowej, jeśli będzie pokazywać obraz tak, jak widzi oko ludzkie. Jaka dokładnie jest to wartość, nie będę pisał, bo nie jest to taki prosty temat, a do dzisiejszych rozważań nie jest to nam potrzebne. Zostańmy po prostu przy ogniskowej, która nie zniekształca samochodu w żaden sposób.
|
To Ferrari posłuży nam jako przykład. Ogniskowa jaką użyłem to 45 mm. Nie jest całkowicie neutralną ogniskową, przód jest trochę uwypuklony, jednak nie na tyle, by przeszkadzać. Raczej trochę podkreśla muskulaturę przednich błotników. A dlaczego nie użyłem dłuższej ogniskowej? To proste. Doszedłem do ściany i dalej nie mogłem już się cofnąć 🙂 |
Od czego zacząć
Po tym długim wstępie, idźmy do konkretów. Projektant tworzy samochód tak, by wyglądał dobrze z różnych stron, ale raczej z tych, z jakich normalnie oglądamy samochód czyli z wysokości stojącego człowieka lub siedzącego w innym samochodzie. Ewentualnie jeszcze z dużej wysokości gdy patrzymy na niego z okna domu, ale raczej nikt nie przejmuje się czy samochód będzie dobrze wyglądał z pozycji kota. Dlatego też zdjęcia samochodu robione z tej pozycji i na dodatek obiektywem szerokokątnym, najczęściej kończą się kompletną porażką.
Spróbuj zamiast tego odsunąć się od samochodu na odległość kilku metrów, aby objąć całą sylwetkę jednym spojrzeniem. Tak samo będziesz potem patrzyć na niego na zdjęciu. Poszukaj co jest charakterystyczne dla tego modelu, co decyduje o jego charakterze. Albo to, co na tobie zrobiło wrażenie i co chcesz zaakcentować. To pierwszy etap decydowania jak ma wyglądać zdjęcie. Ustalasz z jakiego kąta chcesz pokazać samochód i na co zwrócisz uwagę. Może to być np. klasyczny widok 3/4 lekko z góry albo też widok z przodu z niskiej pozycji.
Światło jest najważniejsze
Teraz pojawia się konieczność podjęcia kolejnej decyzji. Jakie będzie tło, a tym samym czy pojawi się światło naturalne, albo zastane sztuczne? Jeżeli zdjęcie będzie robione w plenerze, to czy w dzień słoneczny czy pochmurny, rano, w południe, czy wieczorem? Gdybym miał wybierać w ciemno, wybrałbym popołudniowo-wieczorne światło. Teoretycznie poranne jest podobne, a nawet ma lepszą kolorystykę. Ale ja nie przepadam za wczesnym wstawaniem. A poza tym w ciągu dnia mam dużo czasu, by ustawić kadr i poczekać na idealne światło. Rano tego czasu jest znacznie mniej i na dodatek musimy wszystko ustawiać jeszcze prawie po ciemku.
A dlaczego nie w południe? Z tych samych powodów, dla których nie lubimy robić wtedy portretów. Światło słoneczne jest zbyt ostre i pada zbyt prostopadle. Znacznie lepszy efekt uzyskamy gdy słońce będzie już niżej i promienie światła padać będę pod ukosem. I kolejna ważna rzecz, o której trzeba pamiętać. Samochód oświetla nie tylko słońce, ale te całe otoczenie z niebem na czele. Jasna ściana stojąca niedaleko samochodu odbije się w karoserii tworząc jakiś blik. Czarna ściana stworzy ciemny blik czyli brak odbicia światła. A niebo jak gigantyczny softbox odbije się na całej karoserii. W zależności od pory dnia, przybierze inny kolor i inny gradient. Ta ostatnia cecha jest kluczowa dla uzyskanego efektu. Im niżej będzie słońce, tym większy gradient będzie widoczny na niebie.
|
To zdjęcie robiłem w marcu o godzinie 19:00, gdy słońce już prawie zachodziło. Na masce widać ładny gradient odbijającego się nieba. Ciemny blik po lewej to efekt zasłonięcia nieba przez budynek (widać to też na dachu). Gradient pięknie podkreśla zakrzywienie maski i jej przetłoczenia. Chaos jaki mamy na boku samochodu, idealnie pokazuje co się dzieje gdy nie kontrolujemy odbić. |
|
Podobny efekt można uzyskać oświetlając sufit, choć z racji nieporównywalnie mniejszej powierzchni jaka odbija się w masce, gradient nie jest już taki płynny. Czarny, poprzeczny blik na masce, to wnęka w suficie. |
|
I dla porównania, jak wygląda odbicie powierzchni równo oświetlonej. Taki efekt uzyskalibyśmy święcąc softboxem lub gdyby samochód stał w południe koło białej ściany. |
Porównaj zdjęcia obu Volkswagenów i zastanów się, które z nich lepiej oddaje kształt samochodu. Dla mnie jest to bezsporne, że na pierwszym zdjęciu jest lepsze światło na masce, ale na drugim zdjęciu lepiej wygląda bok samochodu. Podłoga odbija się w drzwiach, ale nie ma odbicia na przetłoczeniu i dzięki temu dobrze je widzimy.
Jaki to kolor
Ale oto pojawia się kolejny problem. Kolor. I to w dwóch różnych aspektach. Po pierwsze kolor nieba, które odbija się na masce, zmienia kolor samochodu. A jednak nie mamy wrażenia, że samochód jest niebieski. Podświadomie nadal widzimy, że jest czarny. Nasz mózg odfiltrowuje tą informację, ponieważ na zdjęciu widzimy niebieskie niebo. Inaczej moglibyśmy zareagować, gdyby wyciąć samochód i wrzucić na białe tło. Wtedy z braku odniesienia, moglibyśmy uznać, że ma taki lekko błękitny kolor. Zwracam na to uwagę, by pamiętać, że zgodność koloru na samochodzie i tle jest bardzo ważna.
Po drugie kolor samego samochodu. Ma on kluczowe znaczenie dla sposobu oświetlenia, ale też dla tego, jak w ogóle odbieramy samochód. Czy nie jest tak, że ten sam samochód może w jednym kolorze bardzo nam się podobać, a w innym nie zrobi na nas wrażenia?
Inaczej musimy potraktować czarny samochód, inaczej biały, inaczej srebrny. Czarne samochody są chyba najtrudniejsze do sfotografowania. Jeżeli nie uzyskamy gradientu na karoserii, znikają szczegóły przetłoczeń. Innym rozwiązaniem jest „narysowanie” sylwetki samymi blikami na przetłoczeniach. Znacznie łatwiej, ale wcale nie tak łatwo, fotografuje się białe samochody. Tu zwykle musimy postąpić odwrotnie czyli skupić się na miejscach gdzie światło się załamuje i tworzy cienie. To one będą pokazywały kształt karoserii (na tej samej zasadzie widzimy dobrze przetłoczenie na drzwiach Polo).
Najłatwiej jest z kolorami pośrednimi, możemy bowiem dowolnie mieszać obie techniki i rysować sylwetkę zarówno jasnymi blikami, jak i cieniami. Przy świetle naturalnym, w każdym z tych przypadków, musimy czasem godzinami wyczekiwać na odpowiednie światło, jesteśmy też ograniczeni kierunkiem padania światła. Tego wszystkiego pozbywamy się używając błysku lub sztucznego światła ciągłego. Ale o tym napiszę w drugiej części.
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej