8. Obalamy mity – Pełna klatka nie zawsze jest lepsza
Obiecałem, że będzie bardziej konkretnie w kwestii jaki sprzęt kupić. Nie polecę wam wprawdzie konkretnego aparatu, ale postaram się obalić kilka mitów. Na początek ten o wyższości pełnej klatki. Nie oznacza to, że będę teraz namawiał do zakupu aparatów APS-C czy M3/4. Chce dać wam tylko szersze spojrzenie na ten temat. Mam nadzieję, że dzięki temu bardziej świadomie i łatwiej podejmiecie decyzję o zakupie aparatu.
A przy okazji złoże deklarację jak specjaliści wypowiadający się na temat kredytów frankowych: mam pełną klatkę jako główny aparat, a APS-C jako dodatkowy do innych celów.
Mit 1 – Tylko pełna klatka nadaje się dla profesjonalisty
Większość ludzi tak twierdzi, ale gdy ich zapytamy, to tylko część potrafi to uzasadnić. Generalnie aparaty pełnoklatkowe są najczęściej tymi najdroższymi i mającymi najwięcej funkcji. Mają najwyższe rozdzielczości, najlepsze wizjery i ekrany. Można tu wyliczać i wyliczać. Ale nie każdy potrzebuje tego wszystkiego. Skupię się na kilku najważniejszych cechach, które są istotne przy decyzji wyboru aparatu.
Duża rozdzielczość
Jeśli jej potrzebujecie to wybór jest prosty, tylko pełna klatka. Pytanie czy jej potrzebujecie? Najczęściej słyszę: po co mi duża rozdzielczość, przecież nie robię billboardów. Pomijam, że akurat na billboardy, to nie jest potrzebna duża rozdzielczość. Wbrew pozorom, jeżeli robicie zdjęcia, tylko na Instagram, ale jesteście maniakami jakości jak ja i potrzebujecie maksymalnej jakości i ostrości, to właśnie jest rozwiązanie dla was. Jeżeli zrobimy zdjęcie przedmiotu, który ma dużo detali i faktur dwoma aparatami: 50 Mpx i 20 Mpx, a następnie zmniejszymy je do 500px (dłuższy bok), to zobaczymy różnicę w ostrości detali. To z aparatu 50 Mpx będzie po prostu ostrzejsze, bo już na wejściu posiadało więcej informacji o detalach. Ale jeszcze raz podkreślę: to ma znaczenie gdy naprawdę jakość szczegółu jest dla was istotna.
Jeśli robicie duże duże wydruki lub kalendarze ( tak z 50×70 cm i większe), to zyskacie na jakości. Chcecie mieć dużą swobodę w kadrowaniu zdjęć? To też rozwiazanie dla was.
Jest też ciemna strona takich aparatów. Duża rozdzielczość, dużych dysków potrzebuje. I mocniejszych komputerów. Plik RAW z mojego Canona R5 to około 80-100 MB. Przemyślcie więc, czy na pewno potrzebujecie takiej rozdzielczości.
Głębia ostrości
Fotografując tym samym obiektywem i na tych samych ustawieniach, na pełnej klatce uzyskacie mniejszą głębię ostrości, bardziej rozmyte tło i ładniejszy bokeh. Pytanie czy tego właśnie potrzebujecie? Jeśli robicie portrety to tak. Ale jeśli zwykle fotografujecie w studio produkty, które wymagają ostrości w całym kadrze, to tu lepiej sprawdzi się aparat APS-C, bo naturalnie zdjęcie z niego będzie miało większą głębie ostrości.
Fotografujecie zwięrzęta z dużych odległości? Tu też lepiej poradzi sobie APS-C. Zakładając obiektyw o ogniskowej 800 mm, dostaniecie dzięki mnożnikowi ogniskowej realnie 1280 mm (Canon) czy 1200 mm (Nikon).
Ale z drugiej strony, jeśli fotografujecie małe wnętrza, to znowu przyda się pełna klatka. Tu obiektyw 15 mm będzie naprawdę szerokokątny.
Podsumowując, jeśli pracujecie cały czas w zakresie przesłon f1,4 – f2,8 i lubicie małą głębie ostrości – kupcie pełną klatkę. Jeśli zamykacie przesłonę do f8 – f16, możecie spokojnie pracować na aparacie APS-C.
Lepszy wizjer
Kiedyś, w czasach lustrzanek, aparaty pełnoklatkowe miały zdecydowanie lepsze, jaśniejsze wizjery, obejmujące 100% rejestrowanego obrazu. W aparatach APS-C, zwłaszcza tych najtańszych, wizjery były tak słabe i ciemne, że miało się wrażenie, że patrzyło się przez dziurkę od klucza. W erze bezlusterkowców, ta zależność już nie występuje. Aparaty APS-C mogą mieć znakomitej jakości wizjer i ekran.
Trywialna rzecz czyli wielkość
Aparaty APS-C są po prostu mniejsze i lżejsze. Dla kogoś z wielką dłonią, obsługa takiego body będzie niewygodna. A dla kobiet, które z natury mają mniejsze dłonie, może pełna klatka być z kolei nie wygodna. To już bardzo indywidualna sprawa. No i nie zapominajmy o wadze aparatu. Gdy robimy kilka zdjęć nie ma większego znaczenia. Gdy fotografujemy cały dzień, to każde parę gram czujemy.
Cena czyli cuda
Na koniec argument finansowy. Aparaty APS-C są raczej tańsze i to może mieć duże znaczenie przy wyborze pierwszego aparatu. Zwłaszcza gdy zaczynacie dopiero biznes i nie macie za dużo pieniędzy na inwestycje.
Podsumowując, nie podchodźcie do tematu ambitnie, by mieć od razu najlepszy i najdroższy aparat. Wiem jak to kusi, ale nie ma sensu kupowanie sprzętu o parametrach, których nie potrzebujemy. Dobrze znam to przekonywanie samego siebie, że wprawdzie teraz nie potrzebujemy tej funkcji, ale na pewno jak tylko będziemy mieli taki aparat, to będziemy już niedługo z niej korzystać… Powiem brutalnie: nie będziecie. Ponad 30 lat doświadczenia mojego i moich znajomych o tym świadczy. To trochę jak kupowanie karnetu na siłownie na początku stycznia…
Hej Artur! Jest tak jak mówisz 🙂 Ja dorzucę jeszcze swoje trzy grosze…
Ja całe portfolio komercyjne i większość zleceń zrobiłem na APS-C, czyli Fuji X-T3. Ilekroć kończę całodniową sesję z bolącym nadgarstkiem, albo chodzę obładowany sprzętem, to jestem wdzięczny sobie z przeszłości za te wszystkie kilogramy, których nie muszę dźwigać!
Jestem też wdzięczny za tę całą kasę, której mie musiałem wydać! Topowe body Fuji, ze wszystkimi funkcjami, których profesjonalista potrzebuje, kosztuje pewnie kilka razy mniej, niż topowy Canon. Mam zapis na dwie karty pamięci, szybkostrzelność, świetne RAW-y, doskonałe wideo i całą masę wodotrysków za 8 tys. zł 🙂
Klient nigdy mnie nie pytał na jakim formacie fotografuję. A jeśli już miał wymagania dotyczące rozdzielczości, to jak zaczynałem dopytywać do czego im to potrzebne, to okazywało się, że tak naprawdę to nie wiedzą, ktoś tam się chciał wykazać lub zabezpieczyć rzucając dużymi liczbami…
Jedyna sytuacja gdzie faktycznie potrzeba jest większych rozdzielczości, to kiedy zdjęcie ma być użyte na reklamie typu citylight – czyli dużych plakatach lub ekranach, np. na przystankach autobusowych – które są oglądane z bliska.
Bokeh w zasadzie wyszedł z mody…
ALE przy obecnych narzędziach AI do obróbki, które pozwalają zwiększyć rozdzielczość 10x oraz dodać bokeh jaki Ci się żywnie podoba, cała ta dyskusja traci sens. Nawet jeśli te rozwiązania nie są idealne jeszcze, to za rok będą… 😉
A na koniec wisienka na torcie. Jeśli klient faktycznie potrzebuje 100Mpix albo mega rozmycia tła, to idę do wypożyczalni i pożyczam średni format – Fuji GFX – i przeskakuję jakościowo pełną klatkę. Do tego koszty wynajmu przerzucam na klienta, a do ręki dostaję aparat z UX’em identycznym z Fuji XH-2, więc nawet nie ma się czego uczyć po drodze 🙂
Także trudno mi sobie wyobrazić, żeby coś mogło mnie przekonać do pełnej klatki 🙂
Dobra, ten komentarz chyba jest już dłuższy od posta 😉 Dzięki Artur i kontynuuj proszę 🍿
Cieszę się, że myślisz podobnie jak ja 🙂 A rozwiązanie z wynajmem sprzętu wtedy gdy jest potrzebny, jest bardzo dobre ! Też tak robię czasami 🙂