Na co dzień walczę o każdy piksel, najlepsze oświetlenie i odwzorowaniu koloru i idealną ostrość. Ale czasem mam ochotę na powrót do czasów gdy miałem tylko aparat i chęć fotografowania, która zastępowała mi tony sprzętu. Gdy więc Enigma zaproponowała wspólną, czarno białą, sesję, nie zastanawiałem się ani chwili.
Rzeźba z ciała i betonu
Opublikowane w b&w, backstage, Elinchrom, Jak to zrobiłem, reklama, sesja, Spytaj Artura
|
20 kwietnia 2015
| przez Artur Nyk | 4 komentarzeDostałem zlecenie od mojego stałego klienta na zdjęcia betonowych mebli i gimnastyczki wyczyniającej takie rzeczy, na widok których normalni ludzie dostają dreszczy. Szukałem więc modelki zdolnej do zaplątania się w supełek stojąc na małym palcu lewej nogi. Oprócz tego dziewczyna musiała być szczupła ale dobrze umięśniona, co nawiązywało od delikatnych lecz bardzo mocnych mebli. I znalazłem 🙂
Czytaj więcej →
9 stycznia 2015
| przez Artur NykKalendarz Ascomp
Dostałem dzisiaj błogosławieństwo, bym mógł pokazać wreszcie zdjęcia z kalendarza. Nie będę się rozpisywał nad tym, bo o samej sesji już pisałem. A fotografie nie powinny wymagać komentarza 🙂
21 listopada 2014
| przez Artur NykKalendarz Ascomp – backstage
Brama. Wartownicy, schowani za grubą szybą, dokładnie oglądają nasze dokumenty. Sprawdzają jaki sprzęt wwozimy do środka. Drzwi zabezpieczone kodem, po nich następne i następne. Z zewsząd obserwują nas kamery, kolejne drzwi i jeszcze bardziej wymyślne zabezpieczania. Czuję się jakbym wchodził do Fort Knox. Nigdzie nie możemy przebywać sami, cały czas ktoś z nami jest, nie ma mowy byśmy czegoś dotknęli, a w niektórych miejscach proszą nas byśmy nawet nie zbliżali się na jeden metr do sprzętu.
Sprzęt. Pewnie tak informatycy wyobrażają sobie raj. Ciągnące się na dziesiątki, a może nawet setki metrów korytarze, pełne szaf wypchanych serwerami.
Jesteśmy w serwerowni. Nie byle jakiej. Niestety nie mogę powiedzieć w jakiej serwerowni jestem. To tajemnica 🙂
Jestem tu już drugi raz, a ciągle nie mogę nasycić oczu. W końcu jestem: technik elektronik, o specjalności elektroniczne maszyny i systemy cyfrowe.
Trzeba brać się do roboty, dzisiaj główną rolę nie grają serwery, a kobiety. Zobaczcie sami:
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
12 listopada 2014
| przez Artur NykBlack & White Photo Challenge
Od czarno białej fotografii zaczynałem przed laty. Najpierw wycieczka do sklepu Fotooptyka po filmy, najlepiej Fotopan HL na licencji Ilforda, a jak nie było, to rosyjski Foto65, ten był kiepski bardzo.
Potem prawdziwe fotografowanie i kalkulacja, czy warto nacisnąć spust, bo to przecież wszystko kosztuje. Więc każdy parametr był sprawdzany trzy razy. Pstryk! Ile jeszcze klatek zostało? Tylko 5! Trzeba oszczędzać.
I wreszcie wywoływanie. Ale nie w Aperture, tylko w ciemni zrobionej w łazience. Deska położona na wannie, na niej powiększalnik Krokus i kuwety z własnoręcznie rozrobioną chemią. W totalnej ciemności najpierw wkładam film do koreksu. Kurde, zawsze się zacina i nie chce wejść!
Teraz obowiązkowe poruszanie koreksem, by wywoływacz się równomiernie rozprowadzał. Zamiast na forach, czytałem w książkach porady typu: ja co minutę robię trzy ruchy przechylając koreks i odstawiam.
Płukanie i utrwalacz. Czy dobrze wypłukałem? To może jeszcze raz. Utrwalamy kilka- kilkanaście minut, kolejne płukanie jeszcze w płynie, by nie było zacieków i już mogę zobaczyć co wyszło!
Oglądam mokry negatyw z wypiekami. Jest! Wygląda, że dobrze naświetlone. Prawie wszystkie…
Teraz dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa w wywoływanie odbitek, usuwanie kurzu z filmu, przynajmniej większości, całego nigdy się nie udawało. Praca przy czerwonej żarówce.
Powoli, powoli na pierze pokazuje się obraz. Czy jest ostry? Czy dobrze naświetliłem papier? Już wyjąć, czy jeszcze potrzymać. AAAAAaaaa! Szybko wyjmuję, bo jeszcze chwila i będzie za ciemne.
Płuczę pod bieżąca wodą. Długo. I do utrwalacza. I znowu pod wodę.
Chowam nienaświetlone papiery i wychodzę na światło dzienne. Dopiero teraz się okaże czy wszystko jest w porządku. Czasem było, czasem kląłem.
I jeszcze na koniec suszenie papieru na specjalnej suszarce lub na szybie, by papier był błyszczący. To jeszcze nie era papierów, które schną sobie same.
A dzisiaj…
Płynę promem obserwując fale. Sięgam po aparat, ustawiam na B&W i naciskam spust. Ok, wyszło! Koniec.
To 1/5 dni. Jutro kolejne zdjęcie.