Capture One – zaciskam zęby i używam. Czyli jak sam wpakowałem się na minę.
Dzisiaj będzie bardzo emocjonalny wpis ( a dla wielu po prostu kontrowersyjny ), bo będzie dotyczył mojego ulubionego oprogramowania dla fotografa, oraz powodów, dla którego musiałem go porzucić i co z tego w sumie wyszło.
Zacznę tak. Apple się kończy! Dla jednych, to oczywiste od co najmniej dziesięciu lat, inni nieustająco tarzają się ze śmiechu słysząc to hasło. A jednak to prawda. Piszę to otoczony urządzeniami Apple, bez których nie wyobrażam sobie zawodowego funkcjonowania. Dlaczego tak uważam? Już tłumaczę.
Dziesięć lat temu przeszedłem na Maki z powodu jednego programu: Aperture. Ten rewolucyjny program nie zrobił jednak oszałamiającej kariery, choć zrobił dla fotografii więcej niż się może wydawać. Adobe skopiowało bowiem jego ideę i tak powstał Lightroom. Adobe zrobiło fantastyczny chwyt marketingowy, wypuściło całkiem nieźle działającą już, darmową wersję beta na OS X i Windows, a gdy ludzie się przyzwyczaili kazało sobie za LR płacić. Na dodatek o połowę mniej niż Apple za Aperture. Jak działało LR na początku teraz pominę, bo to zupełnie inny temat. Kontynuuj