Wiem, wiem, już dawno powinienem coś napisać. A dzisiaj kilka osób zaapelowało do mnie bym napisał cokolwiek, bylebym dał znać, że dalej żyję i mam zamiar pisać dalej 🙂
Ta długa przerwa spowodowana była krótkimi wakacjami i dużą ilością pracy oczywiście.
Ledwo jednego dnia robiłem zdjęcia w Pyrzowicach, gdzie mogłem do woli włóczyć się po płycie lotniska dzięki fascynatowi samolotów i fotografii, który mnie tam oprowadzał, a już na drugi dzień z tego samego lotniska odlecieliśmy do Turcji.
Nigdy tam jeszcze nie byłem i nie do końca wiedziałem co nas spotka. Że będzie ciepło, to wiedziałem. Ale, że będą upały po 37 stopni, to już niekoniecznie. Nadmierna temperatura to właściwie jedyna wada tych wakacji.
Jak będzie wyglądała Alanya, też nie do końca sobie wyobrażałem. A jest to niekończący się ciąg hoteli, knajp i sklepów ze sporą domieszką minaretów.
Zdjęcie poniżej doskonale opisuje całe miasto. Jeszcze tylko jedna uwaga. W kwestii nowoczesnej architektury mają nieco odmienne poczucie estetyki 🙂
|
Kolejny charakterystyczny element miasta – wszędobylskie szklaneczki z herbatą |
|
Udało nam się zajrzeć na prawdziwy targ jaki pojawia się raz w tygodniu |
Oczywiście jedynym aparatem jaki zabrałem na wakacje był mój ajfon. Ale żeby nie było, że jako profesjonalista nie przykładam się do zdjęć, to zamiast systemowego aparatu, postanowiłem używać aplikacji 645 PRO, czyli bardzo zaawansowanego symulatora Mamiya’i. Mam ten program od kilku miesięcy i czasem go używam. Jest napakowany funkcjami i dosyć często producent wypuszcza up daty, które rozszerzają jeszcze bardziej jego możliwości. Zrobiło się to już tak skomplikowane, że nie pamiętam wszystkich funkcji.
No i szybko się przekonałem, że łatwo można ponieść konsekwencje swojej niewiedzy 🙂 Popłynęliśmy na mały rejs wokół półwyspu ( nieplanowany zresztą, ale : my friend, only ten lira, only ten lira ! ) , gdzie widoki były dużo warte i robiłem zdjęcie za zdjęciem. No i nie zauważyłem, że przypadkowo coś nacisnąłem, pojawiły mi się kolorowe filtry i niektóre zdjęcia były dla mnie zaskoczeniem 🙂
Ta skała poniżej była fotografowana przy pięknej pogodzie, a wyszło to trochę inaczej…
Ta natomiast była czerwona, ale też nie aż tak.
I w tym przypadku efekt okazał się zaskakujący 🙂 Zaraz potem postanowiłem przestudiować jeszcze raz instrukcję i bardziej się skupiać przy fotografowaniu. Wakacje wakacjami, ale głupio nie umieć poradzić sobie z aparatem 🙂
Gdy już wyłączyłem wszystkie dziwne filtry i funkcje, kolory znowu zrobiły się naturalne.
Meczety były tam jedynymi budynkami, którym warto było się przyjrzeć. Najbardziej spodobał się nam jeden wyłożony błękitnymi kafelkami, zresztą ręcznie malowanymi. Przy okazji odkryliśmy, że po modlitwie wielu Turków układało się tam do drzemki…
Dotknęliśmy też odrobiny antyku w miasteczku Side. Zdecydowanie bardziej malownicze i przytulne niż Alanya.
|
To miejsce nieodmiennie kojarzy mi się z Indianą Jones |
Zaraz potem trzeba było już wracać do Polski, gdzie powitał nas deszcz. O dziwo, nawet byłem z tego powodu zadowolony po tych upałach.
A parę godzin później tkwiłem na nowo w samym środku produkcji kalendarza 🙂 Nie skończyliśmy jeszcze tego pierwszego, a już równocześnie robimy drugi, również z branży górniczej.
Zdążyłem już gruntownie zwiedzić trzy kopalnie w poszukiwaniu planów zdjęciowych. Jeszcze trochę i będę miał wiedzę pozwalającą na otwarcie własnej kopalni 🙂
A jutro jadę fotografować węgiel do Ostrowa Wielkopolskiego. Jakby na Śląsku było go za mało 🙂
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej