O jeden klik za daleko czyli przedświąteczne rozważania fotografa
Ostatnio ciągle coś muszę obrabiać, czyścić, poprawiać, a często są to czynności prawie mechaniczne i nie wymagające dużego skupienia. Właściwie to nawet lubię takie klikanie, nie muszę wtedy myśleć o dziesiątkach aspektów sesji, brać odpowiedzialności za finalny efekt ani pilnować całej produkcji. Wszystko jest proste i łatwe. Ctrl C – Ctrl V i plamka znika. Prawdziwy relaks po całodniowych sesjach 🙂
Mogę wtedy oddać się teoretycznym rozważaniom i rozmyślaniom np. o obróbce.
Czy zastanawialiście się ostatnio nad sensem obróbki zdjęć? Dla mnie i wielu, wielu innych osób konieczność obrabiania fotografii jest oczywistą oczywistością. W zasadzie każdą fotografię robię teraz dwuetapowo. Pierwszy etap to rzecz jasna zrobienia zdjęcia, które często jest dopiero półproduktem. Drugi etap, to obróbka nadająca zdjęciu wcześniej wymyślony, ostateczny kształt. Dla mnie to naturalny sposób pracy.
Jednak sporo fotografów nawet nie pomyśli by w ten sposób pracować i ingerować w zdjęcie. W końcu robiąc dokument musimy być wiarygodni i przedstawić temat w sposób zgodny z rzeczywistością. Albo przynajmniej zgodny z naszą wizją… Samym kadrem i doborem fotografowanego momentu, można przecież wprowadzać manipulację nie mniejszą niż za pomocą Photoshopa. No, ale nie o tym chciałem dzisiaj pisać. Skupmy się na manipulacjach photoshopowych.
W fotografii reklamowej nikt nie oczekuje przecież takiej bezwzględnej zgodności z rzeczywistością jak w reportażu czy dokumencie. Godzimy się na iluzję doskonałości produktu. Samochody zawsze są czyste i jeżdżą po pustych miastach lub malowniczych górach gdzie zawsze świeci słońce, farba pokrywa brudną ścianę po jednym pociągnięciu pędzla, a maść sprawia, że każdy ból natychmiast mija. Przecież wiemy, że to nie jest prawdziwy świat, a jednak ciągle dajemy się oszukiwać i zgadzamy się na to. No, ale reklama nie sprzedaje nam samochodu, farby, maści. Reklama sprzedaje nam marzenia.
Dopóki świadomie gramy w tą grę, w której jesteśmy „oszukiwani”, ale wiemy o tym, to nie jest jeszcze tak źle. Gorzej, jeśli robimy to nieświadomie…
Fotograf w dzisiejszych czasach powinien być chyba zaliczony do grupy zawodowej obdarzonej zaufaniem społecznym. No trochę sobie żartuję. Ale jesteśmy przecież odpowiedzialni za przedstawianie rzeczywistości nawet jeśli robimy fotografię reklamową. To przecież od nas zależy jak na zdjęciu będzie pokazana sukienka, rower, podłoga itd. Czy wyczyścimy na zdjęciu nie tylko kurz na matrycy czy też pójdziemy dalej i zaczniemy poprawiać produkt w nieskończoność?
Nie twierdzę, że nie można niczego poprawiać. Usunięcie wady produkcyjnej to normalna rzecz, wyczyszczenie plamy na ścianie też nie jest niczym złym. Ale poprawianie cery aby była absolutnie doskonała, to już inna sprawa. Nigdy nie byłem zwolennikiem plastikowej cery i powiększania wszystkiego co się da. Im dłużej fotografuję, tym mniejsze staram się robić korekty, ograniczając się do uzyskania efektu, który jest teoretycznie możliwy do osiągnięcia w sposób naturalny.
Trzeba pamiętać, że ciągle wiele osób nie zdaje sobie sprawy z charakteru fotografii reklamowej i wierzy bezgranicznie temu co zobaczy na zdjęciu…
Na koniec mała anegdota, która może tym bardziej uświadomi Wam na ile podświadomie wierzymy fotografiom.
Mój znajomy szukał od jakiegoś czasu bardzo konkretnego samochodu. W końcu znalazł go w Niemczech, przeczytał dziesięć razy opis, przyjrzał się dokładnie fotografiom, pogadał przez telefon z właścicielem i zdecydował się jechać go kupić. Po kilkuset kilometrowej podróży dotarł w końcu na miejsce gdzie mógł obejrzeć samochód na żywo. Może sobie tylko wyobrazić, jak wielkie było jego zdziwienie, a następnie wściekłość gdy okazało się, że samochód jest mocno pordzewiały, a wszystkie zdjęcia były profesjonalnie wyretuszowane…….
I już całkiem na koniec chcę życzyć Wam spokojnych, zdrowych i radosnych Świąt :)))