Od malowania do fotografii
Długi weekend postanowiłem spędzić pracowicie. No prawie, nie licząc małego wypadu w góry. Spędziłem weekend nie tylko pracowicie, ale i kreatywnie. Na malowaniu. Malowaniu pokoju, mówiąc dokładnie.
Po raz kolejny przypomniałem sobie jak cudownie odprężające są prace, które redukują potrzebę myślenia do absolutnego minimum. Gdy na co dzień muszę być na najwyższych obrotach, cały czas myśleć o zdjęciach, sesjach, warsztatach, planach, obróbce, fakturach, papierach, umowach itd., to praca polegająca na machaniu ręką w górę i w dół, pozwala się zrelaksować.
Największy stres jakiego można doznać w tym momencie, to kapiąca z wałka na podłogę, kropla farby. O nie!!!!! Spadnie czy nie spadnie???? Spadła!!!! Co teraz??? Nic. I tak jest ich tam już ze sto 🙂
Ręka w górę, ręka w dół. Ręka w górę, ręka w dół. Nabieram farby, ręka w górę, ręka w dół. Świadomość skupiona na równym pokrywaniu farbą ściany. Ręka w górę, ręka w dół. Jak mantra. A podświadomość zaczyna pracować. Nawet nie zauważam, jak zaczynam myśleć o sesji, o warsztatach, o sposobie na światło, pomyśle na obróbkę. Myśli przelatują przez głowę. Ręka w górę, ręka w dół. Pojawiają się pomysły, znajduję rozwiązania. A ręką w górę, ręka w dół.
Wieczorem jestem zmęczony i zadowolony. Ręce bolą, ale co z tego? Nie dość, że pomalowałem pokój to jeszcze tyle rzeczy sobie poukładałem w głowie i na tyle pomysłów wpadłem. I jeszcze na dodatek czuję się jakbym spędził parę godzin na siłowni.
PS. Jeśli komuś z was przyszedłby do głowy pomysł, by zaprosić mnie do siebie bym mógł „odprężyć się” malując wam mieszkanie, to wybaczcie, ale zostało mi jeszcze całe mnóstwo innych pokoi, piwnic i płotów, dzięki którym jeszcze długo będę mógł zapewnić sobie relaks 🙂
Mimo wszystko zapraszam na malowanie także do siebie. Właśnie się zaczyna. 🙂