Pa ruski
Jestem jeszcze z pokolenia, które uczyło się języka rosyjskiego w szkole. Oczywiście z niechęcią, ale jednak 🙂 Bardzo się kiedyś zdziwiłem, gdy mój asystent nie potrafił przeczytać jakiegoś napisu po rosyjsku, byłem przyzwyczajony, że każdy znał przynajmniej alfabet.
A znajomość ta przydaje się nadal. Właśnie trafił w moje ręce mały folder z moimi fotografiami, wydany właśnie po rosyjsku. Dla agencji Mediatec, którą obsługuje KFA, pracuję już bardzo długo i czasem zapominam, że zrobiłem jakieś zdjęcia….
Te są chyba z 2009 roku, tak na oko. Robiliśmy sesję w prywatnym, wynajętym domu, gdzie wszystko było już urządzone. Jedynie grzejniki (wszyscy producenci nie lubią słowa „kaloryfer”) przywieźliśmy swoje, bo tamtejsze nie były za fajne 🙂
Dom miał olbrzymie przeszklenia, dzięki czemu mogłem część lamp postawić na zewnątrz, co pozwalało na uzyskanie naturalnego oświetlenia. Udało mi się nawet poświecić na pierwszym piętrze, choć 4-metrowy statyw niebezpiecznie się wyginał pod obciążeniem ciężkiej lampy.
Po raz pierwszy zastosowałem wtedy technikę, która w większości przypadków bardzo dobrze się sprawdza. Oprócz zdjęcia z oświetlenie błyskowym, robiłem drugą klatkę tylko na świetle zastanym. Potem mogłem niektóre fragmenty zdjęcia zmontować, wybierając te, w których było lepsze światło.
Tak zrobiłem np. na tym zdjęciu, gdzie blik na podłodze był lepszy przy świetle zastanym niż przy błysku.
Wiem, wiem, to wstyd, bym zamieszczał na swoim blogu reprodukcje robione ajfonem… Ale nigdy nie mam czasu, by przygotować wcześniej porządne zdjęcia. Chyba skończy się na tym, że pewnego dnia wszystkie tego typu zdjęcia zrobię jeszcze raz, ale już porządnie 🙂