Sztuka patrzenia czyli dobrze być amatorem
Wychodziłem dzisiaj już ze studia, gdy spostrzegłem na ścianie grę światła i cienia, która bardzo mi się spodobała. Niby codziennie słońce o tej porze świeci tak samo. Ale dzisiaj układ statywów, lamp, stołów i żaluzji dał efekt wyjątkowy. Efekt skojarzył mi się z zorzą polarną. Po przyjściu do domu zobaczyłem na drzwiach również ciekawy światłocień i nie zastanawiałem się, tylko zrobiłem fotę.
Oczywiście oba zdjęcia zrobiłem telefonem, nie zastanawiając się nad parametrami, ogniskowymi, czułościami i tak dalej. Ustawiłem kadr i koniec. Ale gdybym chciał zrobić profesjonalną fotografię mojej „zorzy” w studio, ustawiłbym statyw, kręciłbym przez pół godziny korbkami, by mieć dobry kadr, zmienił obiektyw, zrobił kilka zdjęć, by ustalić najlepszą ekspozycję, a potem dopiero podniósł lustro, by zdjęcie na pewno było nieporuszone, bo przecież czas byłby długi.
A właściwie nie. Byłby bardzo krótki, a dokładnie wyniósłby 0 sekund. Po prostu nie zrobiłbym w ogóle tego zdjęcia. Przez to całe precyzyjne i długotrwałe ustawianie, nawet bym nie zauważył, że światło na ścianie dawno się już zmieniło. Wiem dokładnie, że właśnie tak by się to skończyło, bo mam już takie doświadczenia…
Ostatnio coraz bardziej cenię sobie zdjęcie, które mam, choć nie jest idealne, niż to idealne ale niezrobione.
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej