O fotografowaniu (prawie) za darmo, raz jeszcze
Miałem ostatnio taki telefon z pytaniem o cenę sesji: Dzień dobry, ile kosztuje u pana sesja?
No, to już wiedziałem, z jakim rodzajem klienta mam do czynienia.
– Ale o jaką sesję pani chodzi, proszę mi podać więcej szczegółów.
– Robimy mały katalog odzieży.
– ????
– To będzie jakieś 20-40 zdjęć.
– Dobrze, ale o jakie fotografie chodzi? W studio, w plenerze, z aranżacją czy bez?
– Chcemy w studio zrobić, takie proste z dwoma modelkami, to zajmie panu góra 3 godziny.
W momencie miałem ochotę parsknąć śmiechem. Klientka wiedziała już, ile będzie trwała cała sesja. Ja wiedziałem już, że nic z tego nie będzie, ale postanowiłem jeszcze chwilę porozmawiać z panią.
– Sądzę, że wciągu trzech godzin raczej nie zdążymy zrobić makijażu i włosów dla jednej modelki, a tym bardziej dla dwóch, ustawić światła i zrobić 20-40 finalnych zdjęć. No chyba, że chce pani sesję, gdzie cena jest ważniejsza niż jakość?
Pani nie chciała. Zapłacić normalnej stawki też jakoś nie bardzo chciała. Wiedziałem, że dzwoniąc do mnie z nastawieniem, że całą sesję da się zrobić w 3 godziny, oczekiwała ceny na poziomie 100 zł za godzinę albo i mniejszym.
W końcu o packshotach po 1 zł też słyszałem.