×
Artur Nyk Blog
  • Fotografie
  • O mnie
  • Jak zostać fotografem
  • Jak to zrobiłem
  • do kawy
  • Fotografie
  • O mnie
  • Jak zostać fotografem
  • Jak to zrobiłem
  • do kawy

5 maja 2014

| przez Artur Nyk

Od malowania do fotografii

Długi weekend postanowiłem spędzić pracowicie. No prawie, nie licząc małego wypadu w góry. Spędziłem weekend nie tylko pracowicie, ale i kreatywnie. Na malowaniu.  Malowaniu pokoju, mówiąc dokładnie.

Po raz kolejny przypomniałem sobie jak cudownie odprężające są prace, które redukują potrzebę myślenia do absolutnego minimum. Gdy na co dzień muszę być na najwyższych obrotach, cały czas myśleć o zdjęciach, sesjach, warsztatach, planach, obróbce, fakturach, papierach, umowach itd., to praca polegająca na machaniu ręką w górę i w dół, pozwala się zrelaksować.
Największy stres jakiego można doznać w tym momencie, to kapiąca z wałka na podłogę, kropla farby. O nie!!!!! Spadnie czy nie spadnie???? Spadła!!!! Co teraz??? Nic. I tak jest ich tam już ze sto 🙂

Ręka w górę, ręka w dół. Ręka w górę, ręka w dół. Nabieram farby, ręka w górę, ręka w dół. Świadomość skupiona na równym pokrywaniu farbą ściany. Ręka w górę, ręka w dół. Jak mantra. A podświadomość zaczyna pracować. Nawet nie zauważam, jak zaczynam myśleć o sesji, o warsztatach, o sposobie na światło, pomyśle na obróbkę. Myśli przelatują przez głowę. Ręka w górę, ręka w dół. Pojawiają się pomysły, znajduję rozwiązania. A ręką w górę, ręka w dół.

Wieczorem jestem zmęczony i zadowolony. Ręce bolą, ale co z tego? Nie dość, że pomalowałem pokój to jeszcze tyle rzeczy sobie poukładałem w głowie i na tyle pomysłów wpadłem. I jeszcze na dodatek czuję się jakbym spędził parę godzin na siłowni.

PS. Jeśli komuś z was przyszedłby do głowy pomysł, by zaprosić mnie do siebie bym mógł „odprężyć się” malując wam mieszkanie, to wybaczcie, ale zostało mi jeszcze całe mnóstwo innych pokoi, piwnic i płotów, dzięki którym jeszcze długo będę mógł zapewnić sobie relaks 🙂

Follow on Bloglovin
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
foto mądrości, porady
1 Komentarz

30 kwietnia 2014

| przez Artur Nyk

Pierwszy Plan pod wodą

Zapraszam do obejrzenia kolejnego odcinka programu Pierwszy Plan, w którym fotografuję pod wodą. Jak robiłem te zdjęcia opisałem już we wcześniejszym poście.
Teraz możecie zobaczyć resztę, oczywiście po obowiązkowym obejrzeniu reklam. W tym czasie spokojnie zdążycie zrobić sobie kawę 🙂

Artur Nyk fotografia podwodna kadr z programu Pierwszy Plan

Program możecie obejrzeć na stronie TVP Katowice Zapraszam 🙂

Follow on Bloglovin
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
backstage, Elinchrom, Jak to zrobiłem, plenery, porady, sesja, sprzęt, Spytaj Artura, video
komentarz

29 kwietnia 2014

| przez Artur Nyk

Jak znaleźć swoje zdjęcie w internecie czyli nie kradnij moich zdjęć

Raz na jakiś czas przypomina mi się, by sprawdzić czy nie doszło do nieuprawnionego wykorzystania fotografii czyli, czy ktoś nie zaiwanił mi zdjęcia. I parę dni temu znalazłem coś takiego:

Dla przypomnienia oryginalne zdjęcie wygląda inaczej, a tu mamy do czynienia na dodatek z nieuprawnionym skadrowaniem, co tym bardziej jest wkurzające.

Fotografia Artur Nyk www.arturnyk.pl

Blog, na którym znalazłem swoje zdjęcie, ma raczej bardzo mały zasięg, nie oznacza to jednak, że może sobie ktoś wykorzystać moją fotę bez pytania. Nie udało mi się znaleźć jakiegokolwiek kontaktu do autorki, zostawiłem więc w komentarzu wiadomość, by usunęła natychmiast to zdjęcie. Od tego czasu minęły dwa dni i nic się jeszcze nie dzieje, mój „komentarz” wciąż czeka na moderację.

Wiem już dokładnie natomiast, skąd zdjęcie zostało ściągnięte, zapisałem sobie je po prostu na pulpit i sprawdziłem nazwę. A nazwa jednoznacznie wskazała, że było pobrane ze strony Tatiany, stylistki, z którą zrobiłem to zdjęcie.

Kiedyś już o tym pisałem, ale dla zainteresowanych przypomnę jak znaleźć swoje zdjęcia w internecie.
Po pierwsze otwieramy stronę Google i przełączamy na Grafikę. W oknie wyszukiwania pojawia się wtedy aparat.

Klikamy na niego, a następnie na zakładkę Prześlij obraz i przycisk Wybierz plik. 
Otwiera się nam okno, w którym znajdujemy na naszym komputerze zdjęcie, którego chcemy poszukać w internecie. Zaznaczamy, klikamy Wybierz i to wszystko.

Google pokaże nam gdzie jest użyte nasze zdjęcie. Jednak nie zawsze pojawią się w wynikach wszystkie strony z tym zdjęciem. Warto kliknąć jeszcze Wszystkie rozmiary 

Wtedy zobaczymy zestawienie w jakich rozmiarach nasze zdjęcie pojawia się w sieci. Gdy najedziemy kursorem na zdjęcie, na dole wyświetli się adres strony. W ten sposób znalazłem kiedyś, że ktoś wrzucił  na swojego bloga całą serię moich zdjęć, ale z tego byłem zadowolony, bo podał moje nazwisko i link do mojej strony.

Czasem jednak dzieją się rzeczy dziwne, co pokazuje tylko, że wyszukiwanie zdjęć w Google nie działa idealnie. Dwa dni temu znalazłem moje zdjęcie użyte na tym blogu. Dzisiaj już Google nie znalazł go. Gdy poszukałem już nie oryginalnego, ale skadrowanego zdjęcia, w wynikach też go nie było. Dopiero gdy kliknąłem w Wszystkie rozmiary,  zdjęcie pojawiło się. Google ma tu jeszcze sporo do zrobienia.

Nie podaję celowo adresu owego bloga, bo po co mam robić mu jeszcze reklamę? A was zachęcam do poszukiwania swoich zdjęć w internecie. Mój znajomy, którego zdjęcia „przydają się” wielu firmom, czerpie z tego całkiem fajny dodatkowy dochód. Gdy już coś znajdzie, pisze maila, że bardzo się cieszy z faktu wykorzystania jego fotografii i prosi teraz o podanie danych do faktury 🙂

Follow on Bloglovin

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
foto mądrości, porady, Spytaj Artura
11 komentarzy

28 kwietnia 2014

| przez Artur Nyk

Audi i Opel czyli jak wybrać samochód dla fotografa – część 4

Wiele osób pyta się mnie czy już wybrałem samochód i jak skończyła się ta historia z testowanie. Otóż… nie skończyła się jeszcze 🙂
Ale nie uprzedzajmy faktów. Po przejażdżce BMW, postanowiłem porównać je z Audi A3. Zgłoszenie przez stronę poszło szybko i równie szybki był odzew z centrali, tej samej skąd dzwoniono już zresztą do mnie, by umówić mnie na jazdę Skodą i Seatem. Wybrałem najbliższy mi salon Audi i już na drugi dzień byłem umówiony na jazdę.

A tak się złożyło, że zaraz potem miałem kolejny telefon, tym razem z Opla. W pierwszej chwili byłem bardzo zdziwiony, dlaczego dzwonią do mnie w sprawie jazdy próbnej Zafirą. Zapomniałem już bowiem, że się zapisałem na taką jazdę. Zapomniałem, bo upłynęło już od tego momentu sporo czasu. Najwyraźniej procedury przekazania mojego zapytania do dealera trwały i trwały. Ale skoro panowie już zadzwonili, to postanowiłem skorzystać, zamieniając jednak Zafirę na Astrę kombi i umówiłem się na jazdę próbną zaraz po wizycie w Audi.

Jest dobrze, ale szału nie ma. Źródło: Audi

Do salonu Audi wszedłem punktualnie i od razu trafiłem na sprzedawcę, z którym byłem umówiony. Rozmawiał jeszcze z klientem, przeprosił mnie więc i zaproponował kawę. Podziękowałem, bo wolałem obejrzeć sobie dokładnie wnętrze samochodu.
Hmm… ładnie tu, gdy oglądałem je na zdjęciu, nie przekonywało mnie zbytnio, wydawało się zbyt proste. Na żywo wyglądało o niebo lepiej, a wszystko co dotykałem sprawiało dobre wrażenie. Po chwili podszedł do mnie sprzedawca i spytał o pierwsze wrażenia. Nie mogłem ukrywać, że były dobre, odpowiedział jeszcze na kilka moich pytań i poszliśmy podpisać papiery przed jazdą.

Taka wersja wykończenia to oczywiście zupełnie inne pieniądze. Źródło: Audi

Na zewnątrz czekało mnie białe A3, niestety w w wersji sedan. Nie zdziwiłem się, bo sprzedawca już w czasie rozmowy telefonicznej powiedział, że z silnikiem 1,4 122 KM, mają tylko taką wersję. Wsiadając zauważyłem, że bok fotel nadmiernie wystaje i za każdym razem się na niego nadziewam. Cóż, taki problem da się przeżyć. Lusterka, kierownica, fotel i jedziemy. Cicho i przyjemnie, choć bez emocji, które powalają od pierwszego kilometra. Czy mam jakaś wybraną trasę? Nie? To proponuję panu, taką przekrojową. OK. Było więc wszystko kręte drogi, autostrada i miasto.

Jedziemy, a ja coraz bardziej zachwycam się wnętrzem, wyraźnym podświetleniem i chowającym się w desce rozdzielczej dużym wyświetlaczem. Tym ostatnim mogłem cieszyć się do woli, bowiem co chwila, przez przypadek naciskałem jakiś przycisk na kierownicy, który wysuwał wyświetlacz. Po kilku próbach dałem sobie spokój, w końcu wcale mi ten wyświetlacz nie przeszkadzał.

Nie omieszkałem oczywiście, spytać o kwestie niechlubnej popularności tego motoru na listach najbardziej awaryjnych silników. Odpowiedź dostałem dokładnie taką, jaką oczekiwałem. Problemy rzeczywiście były, ale to już kwestia przeszłości. No bo co miał powiedzieć? A może naprawdę koncern poprawił bezawaryjność?
Tak czy inaczej nie chciałbym Audi A3 z tym silnikiem. Jechać jechał. Cicho i poprawnie, ale kompletnie bez emocji i przyjemności. W porównaniu do BMW serii 1 było dosyć nijako. Nie podobało mi się też, jak samochód wchodził w ciasne zakręty, miałem wtedy wrażenie, że nie kontroluję go do końca. Właściwie, to nie działo się nic złego, ale tak dziwnego uczucia nie miałem jeszcze w żadnym samochodzie, nie potrafię tego sprecyzować, ale nie podobało mi się.

Wręcz odwrotne zdanie mam o sprzedawcy. Pan był profesjonalny, absolutnie nie próbował mnie na siłę do niczego namówić. Za to porozmawialiśmy o samochodach, które oglądałem, jak człowiek z człowiekiem. Tym mnie kupił, byłbym skłonny mu zaufać przy finalnym wyborze, bo był to pierwszy sprzedawca, który zachowywał się nie jak sprzedawca.
Po powrocie, (znowu propozycja kawy) zajęliśmy się konfiguracją i ofertą leasingu. Tej ostatniej wprawdzie nie dostałem do dzisiaj, za to przy konfiguracji nie byłem namawiany na niepotrzebne dodatki. Cena finalna to 84.000 zł. Prawdziwa okazja, bo była to dobrze wyposażona Edycja Specjalna A3, dostępna jednak właśnie z silnikiem 1,4 122 KM.

Z mieszanymi uczuciami opuściłem salon. Ładny samochód, udane wnętrze, rozsądna cena (w porównaniu do BMW) i niczym nie wyróżniający się silnik. Nie miałem za dużo czasu na roztrząsanie tego, bo śpieszyłem się do Opla. Udało mi się znowu przyjechać punktualnie. I znowu sprzedawca był zajęty. Właściwie to w ogóle go nie było i panie na recepcji nie wiedziały gdzie jest.
Samochodów stało kilka, czyli miałem co robić. Zdążyłem obejrzeć Astrę, Insignię, Adama, Zafirę, Mokkę i już pojawił się sprzedawca. Lecz panie z recepcji skierowały do niego najpierw kogoś innego, musiałem więc czekać dalej. Zacząłem, już poważnie rozważać zakończenie testu Opla, jeszcze przed jego rozpoczęciem,  gdy sprzedawca zaprosił mnie na rozmowę. Dalej poszło już znacznie lepiej.

Brąz? Czemu nie. Źródło: Opel

Szybko znalazłem się za kierownicą Astry, niestety pięciodrzwiowej z silnikiem 1,4 140 KM (kombi był tylko z dieslem). Tym razem znowu najpierw prowadził sprzedawca, by pokazać mi co można wycisnąć z poczciwej Astry. Okazało się, że całkiem sporo. Po chwili zamieniliśmy się miejscami i mogłem sam się przekonać. Pierwsze metry i pojawił się uśmiech na mojej twarzy. To co słyszałem na temat tego silnika i ciężkiej w końcu Astry, nie pokrywało się z moimi odczuciami. Spodobało mi się brzmienie silnika i sposób w jaki rozwijał moc.

Szaro i tak sobie. Źródło: Opel

Wprawdzie wnętrze samochodu w najprostszej wersji wyposażenia Enjoy, nie powalało wyglądem, to moje ogólne odczucia były bardzo dobre. Musiałem od razu przyznać przed sobą, że jechało mi się znacznie lepiej niż godzinę wcześniej A3… Deska rozdzielcza pokryta gąszczem przycisków, wskaźniki, na których ciężko było mi jednym spojrzeniem odczytać prędkość i obroty silnika, ale co z tego skoro Astrą jechało mi się po prostu przyjemnie.

W salonie skonfigurowaliśmy samochód w wersji Sport, który miał już wszystko co potrzebowałem i znacznie ładniejsze wnętrze. Cena po zniżkach na firmę wyniosła 76.500 zł czyli 10.000 zł poniżej cennika. Całkiem sensownie jak za dobrze wyposażone kombi.

Jak na razie im więcej oglądam, tym mniej wiem. Czy iść za głosem rozsądku i zdecydować się na kombi czy też jednak kupić samochód mniej praktyczny, ale dający więcej radości z jazdy?
Moje stare Mondeo nadal bezawaryjnie pokonuje kolejne kilometry i dzięki temu mogę spokojnie się nadal zastanawiać. A może kupić po prostu nowe Mondeo?

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
samochody, test
2 komentarze

16 kwietnia 2014

| przez Artur Nyk

Pierwszy Plan pod wodą czyli 10 porad jak fotografować pod wodą

Kolejny odcinek Pierwszego Planu kręciliśmy w hotelu Poziom 511 w Ogrodzieńcu. Słyszałem o tym miejscu już wcześniej i bardzo chciałem go zobaczyć. I rzeczywiście nie zawiodłem się, hotel jest pięknie położony, a każdy detal architektury czy wnętrz jest tam dopracowany. Nas jednak najbardziej interesował basen.

Sytuacja była bardzo komfortowa, ponieważ cały basen mieliśmy dla siebie. Rozkładaliśmy więc nasze bambetle, Natalia malowała już Sonię. Ja rozłożyłem lampy, główne światło dawał mi generator RX2400 z octą 175cm, idący cały czas na pełnej mocy. Musiał stać na korytarzu za szybą, bo innego miejsca nie było.

Kontynuuj →

backstage, foto mądrości, Jak to zrobiłem, plenery, porady, sesja, sprzęt, Spytaj Artura
3 komentarze

4 kwietnia 2014

| przez Artur Nyk

Pozytywny negatyw

W ubiegłym tygodniu musiałem iść na badania do szpitala. Generalnie nic przyjemnego i do końca kombinowałem co by tu zrobić by jednak tam nie iść. Nic sensownego jednak nie wymyśliłem i w końcu trzeba było iść. 

Po pierwsze, nie wiele brakowało, a spóźniłbym się. Na godzinę przed końcem planowych przyjęć, jeszcze wysyłałem zdjęcia na serwer, pisałem ostatnie maile do klientów i nawet nie byłem jeszcze spakowany. Na izbę przyjęć wpadłem na kwadrans przez końcem przyjęć i z ulgą zorientowałem się, że nie jestem jedyny. Pierwsze spostrzeżenia były całkiem pozytywne, pielęgniarki były uśmiechnięte, żartowały sobie i oprowadziły mnie po oddziale niczym porządny boy hotelowy. Mogłem sobie nawet wybrać łóżko w moim „apartamencie”. Wziąłem to przy dużym, panoramicznym oknie i stwierdziłem, że nie jest tak źle. Postanowiłem, że skoro i tak muszę tu spędzić parę dni, to będę robił wszystko by znaleźć dobre strony tej niekoniecznie komfortowej sytuacji.
Pierwszej nocy naprawdę świetnie mi się spało. Nie przeszkadzało mi nawet, że w środku nocy do pokoju wstawiono kolejne łóżko, na korytarzu wciąż ktoś się kręcił, a światło zapalało się i gasło przez cały czas. Czułem się jak w dalekobieżnym autobusie. A ponieważ takie autobusy kojarzą mi się z wakacjami, to tym bardziej były to przyjemne uczucie. 
Rano, a raczej powinienem powiedzieć, w środku nocy, miła pielęgniarka obudziła mnie pobierając mi krew. Ale potem mogłem znowu przyjemnie drzemać i nikt nie kazał mi wstawać. 
O 8:00 przyniesiono mi śniadanie do łóżka. I pomyśleć, że gdybym był na prawdziwych wakacjach musiałbym zwlec się z łóżka by iść do restauracji! No, może menu było tu zbyt skromne, ale nie narzekałem, lubię biały ser.
Po śniadaniu w ramach zapełnienia czau wolnego, zaproponowano mi pierwsze badanie, a zaraz potem znowu mogłem się wylegiwać aż do obiadu. O 13:00 zjadłem porządny obiad, w końcu był dwudaniowy, a potem uciąłem sobie poobiednią drzemkę. Ta była szczególnie udana, bo słonce mocno już świeciło, prosto na moje łóżko. Założyłem słuchawki i racząc się audiobookiem, wygrzewałem się na słońcu, prawie jakbym leżał na plaży. I w ten sposób po chwili była już 17:00 czyli kolacja.  A zaraz potem przyszła Marta z czekoladą 🙂 No naprawdę nie mogłem narzekać.
Następne dni wyglądały całkiem podobnie i szybko przyzwyczaiłem się do rytmu wyznaczanego przez posiłki, badania i miłe drzemki. Gdy nudziło mi się leżenie, spacerowałem po korytarzach rozmawiając ze znajomymi. Jednego dnia, udało mi się nawet przeprowadzić dla znajomej  warsztaty z obróbki w Aperture. Przez telefon oczywiście. 
Nie powiem, że nie ucieszyłem się, na wieść, że już mnie wypisują, ale gdybym musiał zostać dłużej, to też bym zbytnio się nie martwił. Wszyscy, naprawdę wszyscy byli tam mili i uśmiechnięci, od salowej po lekarza. 
Ale jednak na następne wakacje z chęcią wybiorę się do hotelu i jakoś zwlekę się po 9:00 z łóżka by iść na śniadanie. Co zrobić…
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
Aperture
2 komentarze

25 marca 2014

| przez Artur Nyk

Fotografujemy własne dusze…

Minęło już dziesięć dni od Festiwalu w Rybniku, a ja dopiero dzisiaj mam chwilę czasu by podsumować to co się tam działo. A było tego jak zwykle sporo.

Po pierwsze prowadziłem warsztaty. W pierwszym dniu Festiwalu zorganizowałem warsztaty z fotografii portretowej w studio. Miałem poważny zgryz, jak w tak krótkim czasie, jaki mogliśmy poświęcić na zajęcia, przekazać konkretną wiedzę i jeszcze pozwolić ludziom trochę fotografować. Wychodzę zawsze z założenia, że warsztaty powinny być miejscem, gdzie najważniejsze jest poznanie światła, techniki, czy innej wiedzy potrzebnej do fotografowania, a nie tylko miłym sposobem spędzenia czasu. Dlatego wolę położyć większy nacisk na tłumaczenie i pokazywanie na przykładzie jak światło wpływa na zdjęcie, jak kontaktować się i pracować z modelką. A potem wszyscy mogą fotografować.

Tym razem każdy mógł spędzić z modelką sam na sam, masę czasu, całe 90 sekund. Wydaje się wam, że to mało? Wcale nie. Gdy mamy już zrobioną najgorszą robotę, czyli ustawione światło, to 90 sekund wystarczy by zrobić sporo dobrych klatek. I z tego co widziałem, to wystarczyło, każdy z dwudziestu uczestników miał zdjęcia, z których był zadowolony. Duża tu była też zasługa modelki, Doroty Spaczyńskiej, którą pomalowała Zojka Zielińska. Na to jak istotna jest dobra ekipa, też oczywiście położyłem spory nacisk.

Zawsze na takich dużych warsztatach jest trudne, by powiedzieć coś co trafi do każdego, bo każdy jest na innym poziomie. Zdecydowałem się, by opowiedzieć o dwóch sposobach oświetlania, jednym bardzo często używanym czyli zastosowaniu beauty disha jak głównego światła, drugim natomiast bardziej skomplikowanym czyli tworzeniu miękkiego światła przez korzystanie z odbić zamiast z bezpośredniego światła. A na koniec pokazałem alternatywę dla błysku, czyli fotografowania na dużych czułościach jasnymi obiektywami, korzystając tylko ze światła zastanego. To coś co ostatnio bardzo polubiłem ze względu na miękkość obrazu i dużo większą łatwość i przyjemność fotografowania.

Zobaczcie rezultaty, wszystkie zdjęcia są zrobione na tym samym szarym tle i wyglądają tak jak zeszły z aparatu.

Na drugi dzień spotkałem się z ludźmi, którym nie udało się dostać na warsztaty. Zaproponowałem, że może będą mieli ochotę spotkać się ze mną  i pogadać. Było mi bardzo miło, że dużo osób przyszło. Gadaliśmy przez kilka godzin na różne tematy, pokazywałem moje fotografie, tłumaczyłem jak zostały zrobione, mówiliśmy o sprzęcie i wszystkim co dotyczy fotografii. Spodobała mi się taka luźna forma prawie-warsztatów i wspólnej wymiany informacji. Jeżeli będziecie chętni, to może spotkamy się gdzieś na piwie?

Ale warsztaty to tylko mała część Festiwalu. Za każdym razem gdy tam jestem spotykam ludzi, którzy potem zostają mi w głowie na długo. Na pewno takim gościem był  Marek Arcimowicz. Znam jego fotografie od dawna, na przełomie wieku pracowaliśmy razem dla Alpinusa. Tylko, że nigdy się nie spotkaliśmy, ja robiłem zdjęcia produktów w studio, a on przysyłał im zdjęcia z wypraw. Po piętnastu latach nie wiele się zmieniło. Ja utknąłem jeszcze bardziej w studio, a Marek jeździ na jeszcze bardziej ekstremalne wyprawy. Facet robi niesamowite zdjęcia, zobaczcie sami! A do tego jest chyba szalony, tak stwierdziłem, gdy opowiadał jak zdobywali górę w Wenezueli, na którą nikt jeszcze nigdy nie wszedł. Nie sądziłem, że takie góry jeszcze w ogóle istnieją! Góra, do której dostępu bronią jadowite mrówki, pająki, muchy i niebezpieczna dżungla. Już samo oglądanie filmu stamtąd było dla mnie ekstremalne 🙂

Owady obejrzałem jeszcze raz, ale tym razem z dużą przyjemnością na zdjęciach Henryka Latosi. Nie przepadam za takimi zdjęciami, jednak te były naprawdę świetne. Co ciekawe, autor nie jest zawodowcem. To ksiądz, który fotografuje „po godzinach”. Szkoda, że nie ma swojej strony, gdzie można wszystko obejrzeć ( albo ja nie umiem jej znaleźć ).

Żałowałem, że nie udało mi się obejrzeć wszystkich prezentacji, ale jak zwykle nie można być wszędzie jednocześnie. Podsumowaniem tego festiwalu były dla mnie słowa, jakie wypowiedział na koniec Arcimowicz: ” Wszystko już zostało sfotografowane, teraz fotografujemy własne dusze”.
To co? Jutro robimy kolejny autoportret 🙂

Follow on Bloglovin
Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
foto mądrości, warsztaty
2 komentarze

11 marca 2014

| przez Artur Nyk

Warsztaty na Festiwalu w Rybniku

Międzynarodowy Festiwal Fotografii w Rybniku dobrze mi się kojarzy. To tu właśnie w 2009 roku wystąpiłem po raz pierwszy przed dużą festiwalową publicznością. Do dzisiaj pamiętam, emocje z tym związane gdy musiałem powitać tłum ludzi czekający na moją prezentację. Pierwsze słowa ledwo mogłem wypowiedzieć, tak drżał mi głos, ale na szczęście mikrofon też wtedy nawalił i mogłem wszystko zwalić na tą awarię. Po chwili, gdy zobaczyłem, że ludzie pozytywnie reagują na moje fotografie, wyluzowałem się i do końca już swobodnie mogłem opowiadać o nich.

Na tegorocznym Festiwalu natomiast, poprowadzę warsztaty z fotografii portretowej. I niestety, zanim zdążyłem o tym napisać tu napisać, wolne miejsca się skończyły. Nie, żebym się z tego powodu martwił, jest mi miło, że zgłosiło się więcej chętnych niż mogliśmy przyjąć. Szukam teraz jeszcze jakiegoś rozwiązania by nikt nie poczuł się zawiedziony, może jutro coś będę mógł już powiedzieć.
A na Festiwal zapraszam tak czy inaczej 🙂

A przy okazji, mogę już pokazać zdjęcie z ostatniej sesji z Kingą.

Fotografia Artur Nyk
Stylizacja Tatiana Szczęch
Model: Kinga Rajchel/Rebel Models
wizaż i włosy: Zojka Zielińska
postprodukcja: Gosia Kłosowska
sukienka: Furelle
naszyjnik: ALE. Aleksandra Przybysz

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
dobre zdjęcia, warsztaty
komentarz

7 marca 2014

| przez Artur Nyk

Pierwszy Plan czyli TV przygoda

W ostatni wtorek nagrywałem zdjęcia do programu Pierwszy Plan . Pierwszy Plan to nowy, cykliczny program TVP Katowice, poświęcony w całości fotografii. Moje zadanie było proste, miałem dać kilka rad na temat fotografowania żywności. A wszystko dlatego, że cały program był nagrywany w restauracji Wodna Wieża w Pszczynie.

Wymyśliłem by pokazać dwa zupełnie odmienne podejścia do fotografowania jedzenia. Mając dwóch „uczniów”, każdemu z nich pokazałem jeden z tych sposobów. Pierwszy to korzystanie ze światła dziennego, czyli coś co może zrobić każdy w swoim domu. Drugi sposób to podejście profesjonalne, czyli zastosowanie światła błyskowego. W pierwszej chwili może się wydawać, że to drugie jest zdecydowanie lepsze. Ale… Nie zawsze tak jest.

Światło błyskowe ma całą masę zalet, jest powtarzalne, ma stałą temperaturę barwową, łatwo można zmieniać jego moc i charakter. Ale właśnie charakter jest najmocniejszą zaletą światła dziennego. Najlepszy softboks nigdy nie będzie dawał tak miękkiego światła, jakie możemy mieć w pochmurny dzień, najlepsza czasza nie da nam takiego światła jak ostre światło słoneczne. Choć więc musimy na to dzienne światło wyczekiwać, jesteśmy zależni od pór roku, pogody, pory dnia, to i tak warto robić zdjęcia w zastanym świetle.

W programie, moja część będzie trwała tylko kilka minut więc nie było tam czasu na dokładne omówienie i refleksje, ale zachęcam do jego obejrzenia. Premiera będzie 20.03 w TVP Katowice, a potem mam nadzieję, że będzie też do obejrzenia w internecie.

A 31.03 nagrywamy kolejny odcinek. Tym razem pod wodą 🙂

Dorota Prynda – pomysłodawczyni i prowadząca program ustala ze mną ostatnie szczegóły

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
backstage, foto mądrości, porady, Spytaj Artura, video, warsztaty
komentarz

23 lutego 2014

| przez Artur Nyk

Jedna lampa wystarczy czyli sesja Kingi

Kingę fotografowałem cztery lata temu i do dzisiaj jestem zadowolony z tej sesji. Tatiana, stylistka, twierdzi nawet, że to była jej ulubiona sesja. Parę dni temu zrobiłem sesję Kingi jeszcze raz.
Przygotowałem sobie całe moje światło, Tatiana przywiozła trochę ciekawych sukienek i biżuterii, a Zojka jak zwykle ostatnio ostatnia, weszła i dumnie pokazała swój nowy kuferek z kosmetykami. Eli wystarczyła tylko szczotka i lakier.

Dziewczyny po kolei zajmowały się Kingą, a ja w tym czasie układałem sobie w głowie jak będą wyglądały zdjęcia. I im dłużej myślałem, tym bardziej byłem pewny, że nie potrzebuję tego całego sprzętu jaki przygotowałem. Wystarczyła mi jedna lampa i mała octa 100 cm. Zdjęcia zrobiłem czarno białe, więc kontrastowy charakter światła bardzo mi pasował.

Obiecuję uroczyście, że zdjęcia szybko pojawią się obrobione,  tu na blogu i na mojej stronie, a na razie zobaczcie kilka ujęć z planu.

Codziennik Artura Nyk – blog o fotografii reklamowej
backstage, sesja, sprzęt
4 komentarze

Nawigacja

Starsze
Nowsze

Kategorie

5Ds (5) akt (8) Aperture (46) Apple (24) architektura (18) asystent fotografa (3) b&w (5) backstage (76) Bowens (9) Canon (69) Capture One (5) dobre zdjęcia (53) do kawy (116) eduweb (7) Elinchrom (33) foto mądrości (177) fotopiwo (8) Jak to zrobiłem (91) Jak zostać fotografem (10) Lightroom (2) Mamiya (19) Nikon (19) Photoshop (25) plenery (27) podróże (13) porady (123) portret (6) realizacje (68) reklama (20) samochody (59) sesja (191) sprzęt (113) Spytaj Artura (33) sztuka (6) test (25) video (20) warsztaty (43)

Ostatnie wpisy

  • 10. Jak wybrać oświetlenie fotograficzne – Lampy LED
  • Gram z Wielką Orkiestra Świątecznej Pomocy
  • 9. Mit 2 – Jasny obiektyw zawsze jest najlepszy 
  • 8. Obalamy mity – Pełna klatka nie zawsze jest lepsza
  • 7. Kupujemy aparat. Czyli o wyższości Canona nad Nikonem. Albo odwrotnie.
  • 6. Potem będę dużo zlecał, ale…
  • 5. AAAAAA, zdjęcia oferuję tanio

Archiwa

  • marzec 2024 (1)
  • styczeń 2024 (3)
  • grudzień 2023 (7)
  • luty 2023 (1)
  • wrzesień 2020 (2)
  • sierpień 2020 (2)
  • luty 2018 (1)
  • maj 2017 (1)
  • kwiecień 2017 (1)
  • marzec 2017 (3)
  • luty 2017 (2)
  • październik 2016 (1)
  • kwiecień 2016 (3)
  • marzec 2016 (1)
  • luty 2016 (2)
  • styczeń 2016 (3)
  • grudzień 2015 (3)
  • październik 2015 (1)
  • wrzesień 2015 (2)
  • sierpień 2015 (1)
  • lipiec 2015 (1)
  • czerwiec 2015 (4)
  • maj 2015 (2)
  • kwiecień 2015 (3)
  • luty 2015 (2)
  • styczeń 2015 (14)
  • grudzień 2014 (21)
  • listopad 2014 (6)
  • październik 2014 (3)
  • wrzesień 2014 (2)
  • sierpień 2014 (4)
  • lipiec 2014 (1)
  • czerwiec 2014 (2)
  • maj 2014 (5)
  • kwiecień 2014 (5)
  • marzec 2014 (3)
  • luty 2014 (4)
  • styczeń 2014 (7)
  • grudzień 2013 (5)
  • listopad 2013 (6)
  • październik 2013 (4)
  • wrzesień 2013 (8)
  • sierpień 2013 (5)
  • lipiec 2013 (5)
  • czerwiec 2013 (5)
  • maj 2013 (1)
  • kwiecień 2013 (3)
  • marzec 2013 (3)
  • luty 2013 (4)
  • styczeń 2013 (6)
  • grudzień 2012 (8)
  • listopad 2012 (8)
  • październik 2012 (8)
  • wrzesień 2012 (1)
  • sierpień 2012 (11)
  • lipiec 2012 (8)
  • czerwiec 2012 (10)
  • maj 2012 (8)
  • kwiecień 2012 (8)
  • marzec 2012 (9)
  • luty 2012 (13)
  • styczeń 2012 (12)
  • grudzień 2011 (10)
  • listopad 2011 (16)
  • październik 2011 (20)
  • wrzesień 2011 (19)
  • sierpień 2011 (5)
  • lipiec 2011 (15)
  • czerwiec 2011 (26)
  • maj 2011 (19)
  • kwiecień 2011 (17)
  • marzec 2011 (16)
  • luty 2011 (24)
  • styczeń 2011 (20)
  • grudzień 2010 (18)
  • listopad 2010 (20)
  • październik 2010 (28)
  • wrzesień 2010 (22)
  • sierpień 2010 (14)

© Artur Nyk

↑

Polityka plików cookies

Mam najlepsze ciasteczka, idealne do kawy. Życzę miłego oglądania moich fotografii Odwiedź stronę Polityka plików „cookies” aby dowiedzieć się więcej.

Close