PMF – dzień 7 czyli Wojna Łyżek
Dzisiaj coś zupełnie z innej bajki. Dawno temu pisałem już o trzydniowej sesji, gdzie 99% czasu poświęciliśmy na wieszanie drewnianych łyżek. Pomysłodawcą tego zamieszania była moja znajoma, Ania Obtułowicz, studentka ASP. Zastanawialiśmy się czy łatwiej będzie te wszystkie łyżki powiesić, czy też sfotografować pojedynczo i zmontować.
Wtedy wydawało mi się, że montaż nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Teraz wiem, że nie zdecydowałbym się drugi raz na coś podobnego 🙂 Gdy po kilku godzinach mozolnego wieszania łyżek, wisiało ich zaledwie kilka, wtedy powinienem już wiedzieć czym to pachnie…
No więc już po trzech dniach powstało coś takiego. A co to takiego? Powiem szczerze. Takie coś 🙂
Jestem otwarty na dogłębne analizy i próby znalezienia wyższych wartości w poniższym dziele 🙂
Ja rozpatruję to jedynie w kategoriach estetycznych.
W trakcie wieszania wymyśliłem by szczypce, wałki i tłuczki jako te agresywne, atakowały łyżki i widelce, które to powinny uciekać jak ławica ryb. Ten pomysł sprawił, że tak cudownie bezsensownie traciliśmy kolejne godziny ma wieszaniu, odcinaniu i znowu wieszaniu kolejnych sztućców.
Gosia nabijała się z mojej i Ani „sztuki”, ale dzielnie wycinała potem wszystko ze zdjęcia, bo okazało się, że to jedna metoda by dobrze to wyglądało. Efekt jednak jakoś nas i tak nie przekonał.
Teraz wpadłem na pomysł by pokolorować poszczególne sztućce, co znacznie ożywiło zdjęcie.
Ale nadal nie potrafię wymyślić do czego może się przydać takie zdjęcie…